- Do zobaczenia, kochani! - Krzyknęłaś do grupki swoich przyjaciół, która stała kilka metrów od Ciebie.
- Widzimy się za tydzień! - Odpowiedziała jedna z Twoich koleżanek
W końcu po tylu miesiącach nauki zaczęła się Twoja przerwa w studiach. Letnie wakacje, które tak długo oczekiwałaś rozpoczynały się bardzo przyjaźnie, prawie jak zawsze. Miłe pożegnanie ze znajomymi, zabieranie swoich rzeczy itp. Żebyś tylko wcześniej wiedziała ile Cię czeka...
Szłaś w stronę bramy w swojej letniej białej sukience, w niebieskie kwiaty, a na plecach miałaś mały, brązowy, wygodny plecak. W tym czasie trzymałaś telefon w ręce i odpisywałaś mamie na SMS'a. "Mamo, już wracam do domu. Muszę się spakować przed...". Nie zdążyłaś dokończyć zdania, bo w jednej chwili poczułaś, że na kogoś wpadłaś. Niechcący przez zderzenie, wytrąciłaś z rąk tej osoby dwie książki, które z hukiem upadły na beton.
- Omo! Przepraszam, bardzo przepraszam, jestem nie ostrożna! - Mówiłaś głośno, podnosząc z ziemi przedmioty.
Nie wiedziałaś na kogo natrafiłaś, ale gdy podniosłaś głowę, aby podać podręczniki od razu rozpoznałaś kto to.
- Jakim cudem, jesteś u nas gosposią skoro jesteś taka niezdarna? - Zapytał wysoki chłopak
- P- przepraszam... - Jęknęłaś.
Brunet wyrwał Ci w rąk swoje rzeczy, przy tym już się nie odzywając.
To był Sungjae. Studiował zarządzanie biznesem w tym samym kampusie co Ty. Był znany ze swojej nie przeciętnej inteligencji i dobrego wyglądu. Już od liceum wszystkie dziewczyny mówiły jedynie o nim, ale on zawsze wydawał się oziębły dla wszystkich, dla Ciebie nie był inny. To może dlatego nawet chłopacy trzymali się od niego z daleka, może mu zazdrościli tego, że jest taki mądry, przystojny, a w dodatku, mimo bycia samotnikiem to i tak każda dziewczyna na uniwersytecie marzyła, by chodzić z nim. Nie obchodziło Cię zbytnio co o Tobie myśli, mimo, że spotykaliście się codziennie.
- Przyjdziesz dzisiaj, prawda? - Zapytał nieco przyjaźniejszym tonem.
- T-Tak... - Znowu zająkałaś się.
- Do zobaczenia... - Odparł, kiwając głową, a już po chwili cię mijając.
Spojrzałaś za siebie jak dwudziestolatek powolnymi krokami odchodzi. Stałaś tak chwilę spoglądając na niego, ale żeby nie marnować czasu ruszyłaś dalej.
Już po godzinie wysiadłaś z autobusu i ruszyłaś w stronę swojego domu. Nie miałaś tam daleko od przystanku, więc podróż nie trwała długo. Dzień mijał bardzo szybko, ale to może dlatego, że się spieszyłaś. Musiałaś być gotowa już na 18:00. Po upalnym dniu, odświeżyłaś się chłodnym prysznicem, a zaraz po tym zabrałaś się za pakowanie swoich rzeczy. Jak najszybciej wszystko robiłaś, nawet zjedzenie wcześniejszej kolacji.
- Jedziemy mamo? - Zapytałaś schodząc po schodach z walizką.
- Tak, już biorę kluczyki. - Odpowiedziała wstając z kanapy.
Do celu Twojej podróży mogłaś jechać nawet komunikacją miejską, ale z tego powodu, że miałaś ciężki bagaż, Twoja mama wolała podwieźć cię własnym autem. Zawsze kiedy gdzieś wyjeżdżałaś na dłużej brałaś większość rzeczy, bo byłaś przekonana, że wszytko może Ci się przydać. Po prostu lubiłaś być na wszystko przygotowana.
Gdy wysiadłaś z samochodu, Twój rodzic uchylił okno i wysunął ręką kilka pieniędzy.
- Mamo... - Westchnęłaś. - Nie potrzebuję tego, pan Kim dobrze mi płaci...
- Proszę weź je. Mogą Ci się przydać, w dodatku nie chce, żeby Ci czegokolwiek brakowało w tym czasie, kiedy nie będzie mnie przy Tobie.
- Dobrze, dziękuje.
Uśmiechnęłaś się delikatnie i wzięłaś podarunek. Już po kilku sekundach zostałaś sama przed bramą wielkiego domu z walizką obok siebie oraz torbą na ramieniu. Bez większych trudności dostałaś się do środka budynku.
- Witam! Jest tu ktoś? - Zapytałaś ciągając po korytarzu swoje bagaże.
Na początku panowała kompletna cisza, tak jakby dom był pusty, albo wszyscy już spali.
W jednej chwili na górnej części schodów pojawił się Twój znajomy.
- ______! - Usłyszałaś jak chłopak wykrzykuje Twoje imię.
- Cześć, Minhyuk, jest ktoś oprócz Ciebie w domu? - Zapytałaś stawiając walizkę obok ściany.
- Ahhh... - Warknął chłopak, kręcąc głową. - Ile razy mam Ci mówić, że masz do mnie mówić "Oppa"?
- Nie mogę się przyzwyczaić...
Chłopak zbiegł po schodach i od razu złapał Twoją walizkę i wszedł z nią na schody.
- No chodź, pomogę Ci dojść do twojego pokoju.
Kiedy byliście już w Twojej sypialni odstawiliście rzeczy, a Ty zaczęłaś się rozglądać jakbyś była tam po raz pierwszy, ale po prostu chciałaś sprawdzić czy nic się nie zmieniło od ostatniego razu.
- Jeśli będziesz mnie potrzebować to od razu wołaj, będę w kuchni. - Powiedział entuzjastycznie po czym opuścił pomieszczenie.
Po raz ostatni rozejrzałaś się i usiadłaś na swoim niewielkim łóżku.
Tak, w końcu dotarłaś... do domu najdziwniejszych ludzi jakich kiedykolwiek znałaś, czyli rodziny Kim. Pracowałaś tu odkąd tylko zaczęłaś studia. W ciągu roku przychodziłaś do tego mieszkania tylko w weekend, aby pracować jako gosposia, lecz w wakacje letnie i zimowe mogłaś mieszkać z tą rodziną i codziennie być na ich zawołanie. Twoja praca opierała się na pilnowaniu czystości, przygotowywaniu posiłków i pomaganiu członkom rodziny. Oczywiście nie robiłaś za ich służącą, która miała ich za wszystko wyręczać. Byłaś zadowolona z takiej pracy, ponieważ była dobrze płatna jak na Twoje standardy, a dostałaś ją, dzięki swojej ciotce, która pracowała kiedyś z głową tej rodziny. W domu mieszkał pan Kim, który miał własną firmę oraz był jednym z najbogatszych ludzi w Seulu. Mimo bycia biznesmenem zawsze traktował Cię bardzo dobrze, ale być może było to spowodowane tym, że miał dobre stosunki z Twoją ciotką. Rzadko bywał w domu, a tu była potrzebna kobieca ręka, więc pełniłaś tą funkcję w pewnej mierze. Najstarszym synem pana Kim'a, był 26-letni Junhoe. Jako najstarszy potomek miał w razie czego jako pierwszy przejąć miejsce ojca, ponieważ póki co był tylko jego prawą ręką w interesach. Z wszystkich dzieci wydawał się najbardziej odpowiedni na te stanowisko. Był bardzo wysokim i przystojnym mężczyzną. Można nawet powiedzieć, że nieco lalusiowatym, ale jednak odpowiedzialnym. Drugim synem był Minhyuk, zawsze wesoły Minhyuk. Mimo bycia drugim najstarszym, to jednak zachowywał się jakby był najmłodszy. Miałaś często wrażenie, że mentalnie został w gimnazjum. Wyśmienicie wiedziałaś o tym, że mu się podobasz, bo już nie raz to udowadniał, ale on raczej nie do końca był w Twoim typie. Nieco młodszy był Hakyeon. On stanowczo był najbardziej wyjątkowy. Od zawsze był bardzo wrażliwym chłopakiem, niestety również od dzieciństwa najbardziej chorobliwym, co doprowadziło do tego, że nawet w wieku 22 lat był bardzo wychudzony, lecz jego policzki były zawsze okrągłe niczym bułeczki. Potrafił chorować nawet w lato. Jeśli kiedykolwiek gdzieś wychodził, zawsze miał przy sobie czapkę i szalik. Wystarczyłoby lekkie zawianie, a on już lądował w łóżku z wysoką temperaturą. Niestety był również najbardziej odepchniętym dzieckiem pana Kim'a. Przez to, że był najsłabszy, jego ojciec pokładał w nim najmniejsze nadzieje. Najmłodszy był Sungjae, który za razem był w Twoim wieku. Śmiesznym trafem studiowaliście w tym samym kampusie, ale mimo tego byliście bardzo oddaleni od siebie. Z nim chyba najmniej rozmawiałaś z wszystkich czterech braci.
Zeszłaś na dół, aby zobaczyć, czy Minhyuk rzeczywiście siedzi w kuchni. Nie kłamał. Siedział przy stole bawiąc się telefonem, lecz gdy Cię ujrzał w progu od razu schował go do kieszeni spodni, pokazując swój szeroki uśmiech.
- Ojciec mówił, żebyś nie robiła kolacji, bo będzie zbyt późno, a my już jedliśmy.
- Rozumiem, rano przygotuje śniadanie.
- Będziesz musiała szybko wstać, ojciec znowu musi być wcześniej w pracy.
- Już się przyzwyczaiłam...
Skończyłaś temat wracając na pierwsze piętro. Musiałaś się zobaczyć z Hakyeonem. Zapukałaś cicho do drzwi, czekając na odpowiedź.
- Proszę - Usłyszałaś po kilku sekundach.
Zajrzałaś do środka, lekko uchylając drzwi. Chłopak siedział na swoim ogromnym łóżku, a na kolanach trzymał jakąś książkę. Na początku jego mina wydawała się obojętna, lecz gdy zorientował się kto go odwiedził, uśmiechnął się od ucha do ucha.
- _____... już przyjechałaś... - Odpowiedział nieco zakłopotany, lecz wciąż uśmiechnięty.
- Tęskniłeś? - Zapytałaś, podchodząc i przytulając go.
Po chwili usiadłaś na łóżku, na przeciwko niego.
- Jak się czujesz? - Spytałaś czule.
- Jestem nieco chory, ale wydaje mi się, że już to powoli przechodzi...
Naprawdę było Ci go szkoda. To takie dziwne chorować w lato. Jego pokój wydawał się taki ponury, gdy zasłaniał wszystkie okna i jedynie zapalał świeczki, które leżały na szafkach nocnych. Starałaś się go zrozumieć, on był naprawdę wyjątkowy. Inną rzeczą, która sprawiła, że stał się w sobie taki zamknięty, była śmierć jego matki w wypadku samochodowym. Dla wszystkich synów był to wielki cios i każdy to przeżywał na swój sposób, ale po pewnym czasie trzej synowie doszli do siebie, wiedząc, że życie toczy się dalej. Lecz nie Hakyeon....nie on. Jego matka była dla niego najbliższą osobą na świecie, bo jako jedyna akceptowała go takim jakim jest. Nie przeszkadzało jej to, że jest słabszy i wrażliwszy, wręcz uważała to za jego atut. Wierzyła, że może dokonać wielkich rzeczy, jeśli będzie dobrze pokierowany. Zaczęłaś pracować u nich niecałe 6 miesięcy od śmierci pani Kim. Mimo, że wydawał Ci się bardzo zamknięty w sobie, to jednak jedynie przy Tobie potrafił ponownie się otworzyć. Jego bracia i ojciec zaczęli się od niego odsuwać, a tak właściwie Hakyeon sam do tego doprowadził, tym, że nie chciał z nikim rozmawiać. Twoją pracą w tym domu nie było jedynie sprzątanie i gotowanie, ale i również opieka nad nim, ponieważ Ty jako jedna z nielicznych potrafiłaś się do niego zbliżyć, za co pan Kim darzył Cię jeszcze większym zaufaniem.
Następnego dnia, zaczęła się Twoja praca. Już od samego ranka byłaś na nogach i przygotowywałaś śniadanie dla wszystkich mężczyzn. Pan Kim wcześniej zjadł oraz szybko wyszedł, ponieważ potrzebowali go w firmie. Jako pierwsi przy stole znaleźli się Junhoe i Minhyuk, którzy byli rannymi ptaszkami. Hakyeon zjawił się dosłownie na kilka minut, żeby wziąć jedzenie do siebie do pokoju, ponieważ on rzadko kiedy jadł w towarzystwie.
- Mogłeś powiedzieć, żebym Ci zaniosła jedzenie na górę. - Powiedziałaś patrząc jak Hakyeon zbiera jedzenie na talerz. - Miałam nadzieje, że zjesz z nami.
- Przepraszam, ale zaczytałem się i chciałbym jak najszybciej kontynuować...
- Wyjdź trochę z tego pokoju, mógłbyś z nami spędzić nieco więcej czasu. - Powiedział stanowczo Junhoe, który nakładał jedzenie na swój talerz.
Hakyeon nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się do Ciebie i szybkimi krokami wszedł schodami na pierwsze piętro.
- Siedzi ciągle przy tych książkach, nawet ja w szkole tyle nie czytałem. - Westchnął Junhoe.
- Jeśli lubi to robić, to w czym problem? - Starałaś się załagodzić sytuacje.
Po chwili usiadłaś przy stole, żeby zjeść z chłopakami. Jako gosposia i tak miałaś naprawdę dobrze, że mogłaś spożywać posiłki wraz z członkami rodziny.
- ______, Oppa chce to! - Minhyuk entuzjastycznie wskazał na jedzenie.
Zawinęłaś w sałatę kilka rzeczy, po czym podsunęłaś to pod buzię chłopaka, który lekko uchylając usta złapał zębami pożywienie.
Minhyuk często zachowywał się dziecinie w Twoim towarzystwie, ale zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. Wydawał się wtedy bardzo szczęśliwy, gdy zrobiłaś to o co Cię poprosił. Przeżuwał jedzenie przy tym szeroko się uśmiechając, przez co jego wyraz twarzy był niezwykle słodki.
- Kolejna porcja. - Zaśmiałaś się znowu przysuwając jedzenie pod usta mężczyzny.
Junhoe również wydawał się weselszy, gdy patrzył co robisz.
Kiedy już Minhyuk złapał zębami to co od Ciebie dostał, odwróciłaś wzrok na wejście do pomieszczenia. W progu stał Sungjae, który poważnym, a nawet złym wzrokiem patrzył na to co właśnie zrobiłaś. W tym samym momencie spoważniałaś i odsunęłaś rękę prostując się.
- Sungjae, siadaj, zaczęliśmy jeść bez ciebie. - Mówiłaś już poważnym tonem.
- Widzę, że świetnie się bawicie beze mnie. - Brunet odpowiedział kpiąco siadając na przeciwko Junhoe.
- Ktoś tu ma zły humor od rana. - Minhyuk zaśmiał się targając włosy młodszego.
Po śniadaniu każdy wrócił do swojego pokoju, lecz tylko Ty zostałaś, żeby pozmywać naczynia. Zrobiłaś to jak najszybciej mogłaś i poszłaś do pokoju Hakyeona. Zastałaś go czytającego jakąś książkę na łóżku.
- Przeszkadzam? - Spytałaś cicho, prawie, że szeptem.
- Nie, nie. Wchodź, miałem nadzieje, że przyjdziesz.
Usiadłaś na przeciwko niego na łóżku od razu kierując wzrok na książkę, którą odłożył na bok.
- Co to za książka?
- To? Aaaa... - Westchnął. - Czytałem biografie Niels'a Bohr'a.
- Kto to? - Zapytałaś nie do końca będąc pewną czy kojarzysz to nazwisko.
- Cóż.. - Cicho zaśmiał się. - Był to duński fizyk. To właśnie on opracował teorię budowy atomu.
- Rozumiem...
Jeszcze jedną z rzeczy, których zaskakiwała Cię w Hakyeonie to jego fascynacja chemią. Miał naprawdę wielką wiedzę na ten temat i często opowiadał wiele rzeczy związanym z tym. Mimo, że nie zawsze rozumiałaś o czym do Ciebie mówi, to jednak chwaliłaś go za jego oddanie.
Późniejsze rozmowy skupiły się na tym, co się działo u Ciebie w czasie kiedy nie widzieliście się. Opowiadałaś jak ciężko było nie raz Ci się uczyć do testów końcowych na studiach, ale również skupiłaś rozmowę o swoim koledze, który uczył się do testu do 4 w nocy, aż w końcu prawie zaspał na niego. Z perspektywy czasu wydawało Ci się to bardzo zabawne.
- A on wtedy wbiegł przez te drzwi i dosłownie przewrócił się przed profesorem, nawet nie da się słowami opisać jaką minę wtedy miał. - Śmiałaś się głupkowato, co chwila zasłaniając uśmiech dłonią jak to miałaś w zwyczaju.
Hakyeon patrzył Ci prosto w twarz i również pokazywał swoje ładne, białe zęby przez uśmiech.
- Nigdy tego nie zapomnę... - Powiedziałaś już ciszej.
Gdy zdążyłaś już się opamiętać ze śmiechu, on dalej nie przestawał mieć uśmiech na twarzy, w dodatku bez przerwy wpatrywał się czule w Twoją buzie.
- Przypominasz mi moją mamę... - Odparł cicho.
Nic nie mówiłaś, a jedynie zaskoczona spojrzałaś mu prosto w oczy.
- Jesteś do niej taka podobna... - Kontynuował przy tym nieco poważniejąc.
Ciekawiło Cię czemu tak myśli, ale za razem straciłaś odwagę, by zapytać. Może po prostu bałaś się drążyć temat o jego zmarłym rodzicu.
Wieczorem poczułaś, że musisz zaczerpnąć świeżego powietrza, więc wyszłaś na balkon i oparłaś się o barierkę przyglądając się widokom. Stałaś tak w ciszy, dopóki nie usłyszałaś za sobą kroków. Lekko odwróciłaś głowę za siebie i zobaczyłaś, że stoi za Tobą Sungjae jak zawsze z z poważną miną.
- Chodź, zabiorę Cię gdzieś... - Powiedział po czym odwrócił się i powoli zaczął iść przed siebie.
- C-Co? - Westchnęłaś - Nawet nie spytałeś czy chcę...
Na Twoje słowa zatrzymał się, ale nawet na Ciebie nie spojrzał. Sprzeciwiłaś mu się chyba tylko dlatego, że już miałaś dość jego oziębłości oraz pewności siebie.
- A czy gdybym zapytał to poszłabyś ze mną? - Utrzymywał poważny ton.
- Zależy gdzie chcesz mnie zabrać...
- Pójdziemy coś zjeść.
- N-Nie wiem czy mogę, powinnam zrobić jedzenie dla Twoich braci, w dodatku nie wiem czy mi starczy pieniędzy...
- Przestań. - Burknął - Dlatego nie pytałem, bo wiedziałem, że będziesz mieć wątpliwości jak zawsze...
Zamilkłaś patrząc na plecy bruneta.
- Powiedzieli, że nie są głodni, poradzą sobie... a o pieniądze też się nie martw...
Dokończył zdanie i zaraz ruszył przed siebie. Nie dyskutowałaś dalej, ale mimo swojej niepewności podążyłaś za nim.
Całą drogę przemilczeliście. W sumie nawet nie wiedziałabyś jak zacząć jakikolwiek temat. Okazało się, że chłopak zabrał Cię do pobliskiej restauracji, która nie była uboga, ale też nie zaliczała się do najbogatszych. Trochę Cię to zdziwiło, bo Sungjae jako syn jednego z najbogatszych ludzi w Seulu mógłby jadać gdzie tylko sobie wymarzy.
Chłopak położył surowe mięso na palenisku, a Ty rozglądałaś się wokół siebie. Miałaś powoli dość tej drętwej ciszy, więc zapytałaś o to co Cię dręczyło.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś?
- Nie podoba Ci się tu? - Spytał na chwilę zerkając na Ciebie, a później znowu na mięso.
- Nie o to chodzi. Nie odzywasz się prawie w ogóle przez cały rok, a teraz takie coś..
- No właśnie, nie odzywamy się do siebie cały rok, więc może czas to zmienić.
- Tak nagle?
- A niby kiedy?
- Nie wiem, Ty mi powiedz.
- Myślę, że to odpowiednia chwila.
Gdy mięso już było gotowe, chłopak przełożył je na Twoją stronę. Ponownie zapadła cisza przy jedzeniu i minęło kilka minut zanim została przerwana, lecz tym razem przez niego.
- Ty i Hakyeon jesteś blisko, prawda? - Spytał po chwili wkładając jedzenie do ust.
- Chyba tak... a co?
- Lubisz go?
- Lubię, jesteśmy przyjaciółmi...
- Heh. - Zaśmiał się cicho. - Chodzi mi czy lubisz go jak chłopaka.
- Dlaczego zadajesz mi takie pytania?
- Po prostu jestem ciekawy. Myślę, że nie powinniście się zadawać.
- Niby dlaczego?
- Jak zauważyłaś Hakyeon jest inny... jest nieprzewidywalny.
- Co masz na myśli?
- Hakyeon... Hakyeon jest jak wulkan, nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie... Wiem, że się lubicie, ale ja jestem jego bratem i znam go nawet lepiej, niż Ci się wydaje...
- Jeśli masz zamiar go oczernić to Ci się to nie uda...
- Nie o to mi chodziło... po prostu chce, żebyś na niego uważała.
- Nie potrzebuje Twojej troski, potrafię sobie poradzić sama.
Chłopak przegryzł wargę i spuścił wzrok w dół. Widziałaś po nim, że jest zakłopotany przez tą rozmowę, ale w sumie Ty sama nie wiedziałaś co o tym wszystkim myśleć. Nawet nie do końca rozumiałaś jego słów.
Kilka dni później zaczął się Twój koszmar. Dzień wydawał się zwyczajny. Właśnie wyjęłaś pranie z pralki i z dużą miską szłaś przez korytarz. Coś nagle kazało ci stanąć. Usłyszałaś jakieś krzyki z gabinetu pana Kim'a.
Przybliżyłaś się nieco do drzwi, z których wydobyły się głośne słowa Hakyeona "Ty nigdy jej nie kochałeś!". Już po sekundzie z gabinetu wybiegł rozwścieczony chłopak. Z przerażeniem na niego spojrzałaś, jeszcze nigdy nie widziałaś go tak złego. Chciałaś się odezwać, ale zabrakło Ci języka w buzi. On tylko na Ciebie spojrzał i nieco się uspokoił, ale również się nie odezwał, tylko pobiegł do swojego pokoju. Wolałaś przez resztę dnia się nie zbliżać do niego, miałaś nadzieje, że wieczorem się uspokoi i ochłonie. Byłaś ciekawa co robi, więc po 21:00 zajrzałaś do niego do pokoju. Leżał pod kołdrą odwrócony do drzwi tyłem. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że już śpi, ale podeszłaś do łóżka. Zauważyłaś, że on wcale nie spał, po prostu leżał i wgapiał się w ścianę nieobecnym wzrokiem.
- Hakyeon, dobrze się czujesz? - Zapytałaś siadając obok.
Może to było pytanie nie na miejscu, bo widziałaś, że coś go dręczy, ale za razem trudno było Ci o cokolwiek zapytać. Położyłaś rękę delikatnie na jego głowie i zaczęłaś go głaskać. Milczał jeszcze przez kilka sekund.
- Gdzie będziesz jutro wieczorem? - Zapytał ponuro.
- Miałam zamiar wyjść z przyjaciółmi do kina...ale... - Nie dokończyłaś zdania, bo mężczyzna Ci przerwał.
- To dobrze...to bardzo dobrze...
Nie zrozumiałaś tego czemu w taki sposób odpowiedział, ale pomyślałaś, że to może przez złość zrobił się jeszcze bardziej tajemniczy. Nie przywiązywałaś większej wagi to jego zdania. Czułaś że, Cię teraz potrzebuje, więc położyłaś się obok niego oraz wtuliłaś w jego plecy, obejmując go w pasie.
Tak jak mówiłaś, następnego wieczoru wyszłaś z przyjaciółmi na miasto. Co ciekawe Twoi znajomi byli zaskoczeni, że kogoś z sobą przyprowadziłaś. Minhyuk prawie cały dzień truł Ci, czy może z Tobą wyjść na miasto. Był bardzo towarzyską osobą, więc nie przeszkadzało mu to, że oprócz Ciebie będą jeszcze ludzie, których jeszcze jakiś czas temu kompletnie nie znał. Siedzieliście w jakiejś restauracji jedząc oraz popijając alkohol.
- Naprawdę masz 24 lata? - Zapytała Minhyuka jedna z Twoich koleżanek. - Kompletnie na tyle nie wyglądasz. Masz twarz dziecka.
- Nawet tak się zachowuje. - Wtrąciłaś śmiejąc się.
- Ej! _____! Może i czasem jestem zbyt dziecinny, ale w środku jestem bardzo romantycznym i męskim Oppą, którego bardzo chętnie Ci kiedyś pokażę... - Mówił chłopak z przekonaniem w głosie.
Wszyscy już wypili sporo soju, więc każdy miał bardzo dobry humor oraz co chwila padały jakieś żarty. W sumie już dawno się tak dobrze nie bawiłaś.
- ______, w tej przewiewnej, różowej sukience i jeansowej kurtce wyglądasz tak ładnie, że mógłbym wziąć z Tobą ślub nawet tu i teraz! - Mówił niezdarnie Minhyuk.
Jego śmieszny ton przez upicie wywoływał w grupie śmiech do tego stopnia, że prawie wszyscy płakali.
- _____, jeżeli go nie chcesz, to ja bardzo chętnie mogę go przygarnąć! - Zaśmiała się jedna z Twoich znajomych.
- Ah nie! Ja jestem Oppą tylko _____, myślę tylko o niej!
Minhyuk objął Cię jednym ramieniem przysuwając do siebie. Gdybyś była w innej sytuacji to pewnie uderzyłabyś go w ramie i kazała się uspokoić, ale zabawa była przednia, więc śmiałaś się prawie z wszystkiego.
Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Mieliście jeszcze iść do kina, na amerykański film, lecz większość zaczęła się źle czuć po alkoholu, więc woleliście to przenieść na kiedy indziej. Minhyuk zamówił dla was obojga taksówkę, więc nie było problemu z powrotem do domu.
- Ahhh.... zaczyna mnie chyba brzuch boleć po alkoholu. - Złapałaś się za wspomniane miejsce wzdychając.
- Mnie też... Ej! Chyba teraz szybko pobiegnę do sklepu po jakieś tabletki i zapas wody na jutro. Pewnie oboje będziemy mieli kaca.
- To dobry pomysł.
- Wracaj pierwsza i odpocznij.
24-latek pogłaskał Cię po głowie z promiennym uśmiech na twarzy. Oboje rozeszliście się. Powolnymi krokami weszłaś do lokum. Było już późno, więc zachowywałaś się jak najciszej. Chciałaś iść do swojego pokoju, ale kiedy weszłaś na pierwsze piętro usłyszałaś krzyk z gabinetu pana Kim'a.
- Hakyeon, proszę uspokój się! - Usłyszałaś głos Sungjae.
To było złe posunięcie z Twojej strony, ale bardzo Cię ciekawiło co dzieje się za drzwiami, więc bezmyślnie weszłaś do środka, ale nawet nie zdążyłaś zamknąć ich za sobą widząc całą sytuacje. Pan Kim siedział przy ścianie cały przerażony i trzęsący się. Po drugiej stronie pokoju, niemal obok Ciebie stał Sungjae, który miał ręce podniesione na wysokości klatki piersiowej tak jakby próbował kogoś uspokoić. Hakyeon stał ze łzami w oczach przy biurku, a w ręce trzymał coś małego, coś co miało przycisk, na którym trzymał kciuk. Zamurowało cię.
- Nie! _____ Miało Cię tu nie być! - Krzyczał z całych sił Hakyeon.
Patrzyłaś prosto w twarz chłopakowi, widziałaś w jego zapłakanych oczach mnóstwo żalu i złości. Stałaś jak zamurowana, bojąc się zrobić jakikolwiek ruch. Sungjae również wydawał się przerażony i co chwila zerkał na Ciebie.
- ______, Nie chce żebyś umarła... - Szlochał Hakyeon.
W tamtej chwili doskonale zrozumiałaś, że prawdopodobnie w tym pokoju jest zamontowana bomba, lub coś w tym stylu, a chłopak trzyma w ręce przedmiot, który mógłby uruchomić to.
- Nie chce żebyś umarła... ale też nie zostawię Cię samą... - Powiedział nieco spokojniej, lecz po jego policzkach nadal spływały łzy.
Czułaś wewnętrzny strach, po raz pierwszy byłaś tak przerażona. Patrzyłaś na jego twarz, ponieważ byłaś tak sparaliżowana, że nie mogłaś chociażby obrócić głowy.
- Hyung, proszę, nie rób tego, pomożemy ci, tylko rozbrój tą bombę... - Mówił spokojnym głosem Sungjae.
- Nic mi nie pomoże! Straciłem jedyny sens w swoim życiu, najpierw matka... teraz ______.
Wiedziałaś, że Hakyeon cierpiał z utarty, matki ale nigdy w życiu byś nie pomyślała, że jego stan psychiczny zepsuje się aż do tego stopnia. Nie mogłaś uwierzyć w to, że niczego nie zauważyłaś wcześniej.
- Oni wszyscy cię kochali, Junhoe, Minhyuk, nawet Sungjae, wszyscy, chcieli Ciebie...nie mogę się Tobą dzielić, nie Tobą... - Hakyeon mówił coraz bardziej zdesperowanym głosem.
- Hakyeon, synku proszę uspokój się, wiesz, że dla mnie zawsze byłeś ukochanym synem. - Mówił przez płacz ojciec braci.
- "Synku"? Przez tyle lat byłem dla Ciebie piątym kołem u wozu, a teraz "synku"? - Krzyczał chłopak. - Nigdy mnie nie kochałeś, tak samo nigdy matki nie kochałeś. Ale spokojnie, wyręczę Cię, wszyscy tu zginiemy...
Niespodziewanie pan Kim złapał się za serce i zaczął się dusić. Podobno od zawsze miał słabe serce co było przyczyną jego częstych wizyt u kardiologa. Prawdopodobnie w tym czasie przeżył taki wielki stres i lęk, że jego organizm tego nie wytrzymał. Nie kontrolował już co się dzieje, upadł na bok dławiąc się powietrzem.
- Cholera! Nie zginiesz przed tym! - Krzyknął Hakyeon nachylając się.
Dosłownie w jednej sekundzie do pomieszczenia wbiegła uzbrojona policja. Hakyeon wystraszył się i wypuścił z ręki przedmiot, który trzymał przez cały czas w dłoni. Widząc to, jeden z ludzi w mgnieniu oka obezwładnił chłopaka. Sungjae po tym zerwał się z miejsca i złapał Cię za dłoń, czym prędzej wyciągając stamtąd.
Te wydarzenia zmieniły Twoje życie o 180 stopni. Inteligenty i wrażliwy chłopak, który Ci ufał i którego Ty darzyłaś zaufaniem, niemal stał się Twoim oprawcą. Uważałaś go za przyjaciela, teraz było to już jedynie wspomnieniem, które chętnie byś wymazała z pamięci. Zawsze fascynowało cię to, że jest taki dobry z chemii, lecz okazało się to kluczem do piekła. Jako wyśmienity, młody chemik skonstruował bombę. Seul stał Ci się obcy. Bałaś się, mimo, że wiedziałaś, że nic Ci nie grozi. Nie raz budziłaś się z płaczem w nocy. Korzystałaś z pomocy psychologa i trochę Ci to dało otuchy, ale najważniejsze było to, że sama nad sobą pracowałaś. Po małej terapii postanowiłaś przeprowadzić się do Busanu. Miałaś nadzieje, że im dalej uciekniesz od tego miasta, rodziny Kim'ów i wspomnień to tym lepiej się do dla Ciebie skończy. Pan Kim zmarł wtedy w swoim gabinecie na zawał, karetka przybyła już po jego zgonie. Oczywiście Junhoe przejął jego rolę w firmie. Zaskakujące było to, że gdybyś wtedy nie zabrała z sobą Minhyuka i gdybyś mu nie pozwoliła iść na chwilę do sklepu to prawdopodobnie inaczej by się to skończyło. Gdy 24-latek wrócił ze sklepu, usłyszał co się dzieje na górze, więc zadzwonił po pomoc. Hakyeon trafił do psychiatryka, lecz miesiąc po umieszczeniu go tam okazało się, że jakimś sposobem wykradł komuś nożyk i podciął sobie nim żyły wykrwawiając się. Byłaś wtedy sfrustrowana, w końcu był kiedyś Twoim przyjacielem, ale za razem prawie stał się Twoim zabójcą.
Twoje życie zaczęło wracać do normy po kilku tygodniach przebywania w Busanie. Studiowałaś, pracowałaś, mieszkałaś sama, więc Twoje życie specjalnie nie różniło się od życia innych studentów. Pół roku od Twojego zamieszkania w nowym mieście nadszedł dzień, który ponownie zawieruszył Twój spokojny byt. Jak co dzień pracowałaś w kawiarni. Podeszłaś do baru i Twoja współpracowniczka podała Ci kawę.
- Zanieś do temu facetowi. - Wskazała na mężczyznę, który siedział tyłem do baru. - Przystojny i to bardzo...
Uśmiechnęłaś się do koleżanki, po czym szybkimi krokami zbliżałaś się do stolika.
- Proszę bardzo, kawa dla Pana. - Położyłaś na stoliku filiżankę.
Już miałaś wracać, gdy nagle ten człowiek się odezwał.
- Długo się nie widzieliśmy, ______.
Powoli odwróciłaś się i spojrzałaś po raz pierwszy na twarz tego faceta.
- Sungjae? - Zapytałaś niepewnie.
Chłopak uśmiechnął się przyglądając Twojej twarzy.
Niby Twarz ta sama, ale dokładnie widziałaś, że jest teraz innym człowiekiem. Miał na sobie garnitur, przez co wyglądał doroślej niż kiedyś. Wyprzystojniał przez ten czas gdy się nie widzieliście.
- Czy mogłabyś ze mną usiąść ? Chciałbym z Tobą porozmawiać.
- N-Nie wiem czy powinnam, nie mogę tak sobie po prostu robić przerwy w pracy, szefowa się zdenerwuje...
- Heh - Zaśmiał się - Widzisz, nawet kiedy Cię proszę, to ty nadal masz tyle niepewności... nic się nie zmieniłaś.
Zamilkłaś patrząc z uchylonymi ustami prosto w oczy staremu znajomemu.
- Proszę usiądź...
Rozejrzałaś się w około i nie było w kawiarni zbyt wielu osób, więc miałaś nadzieje, że Twoja koleżanka nie nagada nikomu, że się obijasz. Usiadłaś na wygodnym fotelu na przeciwko Sungjae. Wydawałaś się spięta przy nim, ponieważ on rozsiadł się na krześle.
- Chyba dobre masz życie w Busanie, prawda? - Spytał.
- Tak, zarabiam całkiem nieźle, mam mieszkanie i nie mam problemu ze studiami...
- A masz chłopaka?
- Co? Heh, nie... nie mam, nawet nie mam czasu, żeby myśleć o związkach.
- Um... - Brunet przegryzł wargę na chwilę spuszczając wzrok na stolik. - Często wspominasz Hakyeona?
Początkowo chciałaś zmienić temat, lecz wiedziałaś podświadomie, że ucieczka nie ma sensu.
- Czasami, ale to chyba normalne.
- Ja też... pewnie się zastanawiasz co doprowadziło do takiej sytuacji...
- Nie wiem... wydaje mi się, że to przez to, że cierpiał po utracie matki.
- Nie tylko... - Westchnął - Od zawsze był inni niż reszta osób w jego wieku, matka była dla niego wszystkim, bo wspierała go mimo wszystko. Po jej śmierci czuł się samotny... i zjawiłaś się Ty. Byłaś jak nasza mama, rozumiałaś go, nawet o dużo nie pytałaś, niczego nie chciałaś, po prostu przy nim byłaś. Trochę to dziwne, że czterech braci zakochało się w jednej dziewczynie... Kiedy się dowiedział, poczuł się zagrożony, że straci kolejną najważniejszą osobę w jego życiu. Dzień przed tą aferą, poszedł do ojca i powiedział, że chce Ci się oświadczyć, ale on go zaczął namawiać, że to nie jest dobry pomysł, ponieważ nie pochodziłaś z bogatej rodziny. Pokłócili się, podobno mój ojciec nawet powiedział mu, że już od chwili jego urodzin wiedział, że będzie skazą rodziny, a za to Hakyeon zarzucił mu, że nigdy nie kochał swojej żony i po jej śmierci szukał pocieszenia u innych kobiet. Pamiętasz gdy Ci mówiłem, że mój brat był jak wulkan? Już od dawna wyczuwałem, że Hakyeon odwróci się przeciwko ojcu, tylko bałem się, że Ty przy tym ucierpisz. Zbyt dobrze wiedziałem, że jego psychika jest wyniszczona. Próbowałem rozmawiać o tym z ojcem, ale on pocieszał się, że być może niedługo przestanie cierpieć po matce i wiedział, że Ty mu ją zastępujesz, ale nie przewidział, że zechce z Tobą wziąć ślub...
- Mam teraz wrażenie, że to wszystko to moja wina....
- Nie, nie myśl o tym w taki sposób. Podejrzewam, że nawet gdyby Ciebie nie poznał to prędzej czy później wybuchłby....
Pokiwałaś głową wpatrując się w swoje buty z smutną miną.
- To już przeszłość... Hakyeon nie żyje, więc nie powinniśmy o nim mówić. - Odpowiedziałaś stanowczo.
- ______, ja nadal Cię kocham... - Odparł cicho.
- Sungjae... ja nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć...
- Wiem, że masz w swojej głowie teraz mnóstwo pytań. Nie każe Ci wracać do Seulu, bo postanowiłem przeprowadzić się do Busanu dla Ciebie. Kocham cię odkąd zobaczyłem Cię u siebie w domu. Nawet po tamtym wydarzeniu, cały czas martwiłem się i myślałem o Tobie. Pieniądze, które wysyłała Ci matka do Busanu były w większości ode mnie, tyle, że prosiłem, aby Ci nikt tego nie zdradzał, ponieważ spodziewałem się, że byś ich nie brała. Dopiero po długim czasie doszedłem do wniosku, że nie mogę wymazać Cię z pamięci...więc może spróbuje sprawić, że zechcesz być częścią mojego życia...
- Muszę to przemyśleć...przepraszam.
- Rozumiem... zostawiam Ci swój numer telefonu, dzwoń kiedy tylko chcesz.
Brunet zostawił karteczkę na stoliku, dopił szybko już ostygniętą kawę, po czym wyszedł z budynku.
Siedziałaś tak kilka sekund, lecz podeszła do Ciebie twoja współpracowniczka.
- Kto to był? - Spytała.
- Na chwilę muszę wyjść...
Wybiegłaś z kawiarni rozglądając się w kierunku, w którym poszedł chłopak. Pobiegłaś w tłum ludzi i dopiero za większą grupą dostrzegłaś idącego powoli Sungjae.
- Ej! Sungjae! Poczekaj! - Krzyczałaś.
Brunet usłyszał Cię i zdziwiony gwałtownie się odwrócił. Podbiegłaś do niego jak najszybciej po czym tuliłaś się w jego klatkę piersiową tak jakbyś miała już go nigdy nie puścić.
- Kocham cię... - Szepnęłaś.
Hakyeon :'( Jak mogłaś zabić mi biasa? Nie wyobrażałam go sobie nigdy takiego,słabego,zamkniętego w sobie...żal mi go...
OdpowiedzUsuń